Poniższy tekst opublikowany został 8 kwietnia 2016 r. na blogu Rona Paula, amerykańskiego libertariańskiego polityka. Choć opisuje on amerykańskie realia i leży w kontekście zbliżających się wyborów na prezydenta USA, dotyczy sprawy uniwersalnej, a mianowicie ukrytego, niejawnego opodatkowania. Opisany tu mechanizm działa równie dobrze w USA, jak w Polsce i na całym świecie. To oczywiście tylko kilka przykładów. Można by jeszcze wspomnieć o pół-jawnym podatku VAT czy akcyzach (na tytoń, alkohol, benzynę) – obie te daniny nałożone są wszak na firmy, płacą je natomiast wyłącznie konsumenci…
Zapraszamy do lektury.
Daniny na rzecz państwa to nie tylko podatek dochodowy. Jest cała masa podatków ukrytych, których większość obywateli nie zauważa, lub nawet nie myśli o nich w kategoriach opodatkowania. Tymczasem to podatek dochodowy jest o wiele mniej istotny niż owo ukryte opodatkowanie.
Wielu ludzi powiedzieć może: „Przecież najbiedniejsi nie płacą podatku dochodowego”. To prawda. Jednak podatkami są także taryfy celne, które w ogromnym stopniu uderzają w biednych. Kiedy amerykański rząd podwyższa taryfy celne dla Chin, tak naprawdę podwyższa je dla Amerykanów. Koniec końców to nie Chiny, a amerykański konsument [kupujący chińskie towary – przyp. JK] zapłaci cło. Nawet jeżeli nie płacicie podatku dochodowego, płacicie ukryte daniny, a pośród nich także taryfy celne.
Kolejnym bardzo istotnym ukrytym podatkiem, o którym często wspominam, jest „podatek inflacyjny”. Jest wyjątkowo chytry; nie można wskazać go palcem i schwytać na gorącym uczynku. Inflacja uderza przede wszystkim w biednych i w klasę średnią.
Odpowiedzialny za nią jest oczywiście System Rezerwy Federalnej, dodrukowujący pieniądze kiedy tylko zażyczy sobie tego rząd. Kiedy rząd chce wojny, Fed drukuje pieniądze. Kiedy rząd chce rozdać więcej pieniędzy w ramach opieki społecznej – Fed drukuje. Za każdym razem (a dodrukowywane są tryliony dolarów) redukowana jest w ten sposób siła nabywcza waluty. Innymi słowy, rząd przetrzepuje kieszenie obywateli, a ofiary nawet nie zauważają że są okradane.
Obywatele natychmiast orientują się, że coś jest nie tak, kiedy widzą, że ceny konsumenckie oraz ich rachunki wciąż rosną. Jednakże większość z nich (przynajmniej na tym etapie) nie wiąże tego z działalnością Rezerwy Federalnej. Politycy i media produkują bardzo wiele i wciąż nowych wymówek, byle tylko odciągnąć uwagę opinii publicznej od Fedu. Nie chcą by obywatele ukręcili łeb kurze znoszącej fałszywe, papierowe jajka.
Kolejnym podatkiem jest „podatek u źródła”, zmieniający firmy w nieodpłatnych poborców podatkowych na rzecz rządu. Jeżeli firma nie potrąci podatku z wypłat swoich pracowników, znajdzie się w kłopotach, a jej zarząd trafić może do więzienia. Firmy są przymuszane do przechowywania dokumentacji, ściągania podatków na rzecz rządu i opłacania ich. Znów – niewielu ludzi zwraca na to uwagę. Na ogół nie patrzą na dochód brutto. Zastanawiają się tylko: „Ile dostanę na rękę?”
Zbliżamy się do kolejnych wyborów prezydenckich [zaplanowane są na 8 listopada – przyp. JK]. Gdy wchodzicie na strony internetowe różnych kandydatów, niemal zawsze można odnieść wrażenie, że nie zamierzają podnosić podatków. Ale nie wygrywasz wyborów otwarcie mówiąc, że zamierzasz podwyższyć daniny. Dlatego właśnie ukryte podatki są dla polityków tak cenne. Przy użyciu odpowiednich narzędzi politycznych mogą ściągać więcej pieniędzy, jednocześnie wmawiając wam, że obciążenie podatkowe nie zostanie powiększone.
Rząd zawsze obiecuje rozmaite DARMOWE rzeczy. Możemy zaobserwować to także i teraz. Politycy zachowują się jakby byli co najmniej magikami. Wręczając wam coś prawą ręką, lewą wyciągają wam portfel z kieszeni.
Nie istnieją darmowe posiłki, nieważne z jak wielkim zaangażowaniem, jak emocjonalnie politycy przedstawiają je wam w swych wyborczych przemówieniach. Nie skupiajcie się zbytnio na podatku dochodowym. To przede wszystkim przez rozmaite ukryte daniny rząd dobiera się do waszych kieszeni.
Ron Paul
Tłum. Jan Kołakowski